DIY: Kremy z bazy kremowej + IV wersja serum bezolejowego


Krem/balsam powstał z konieczności, gdyż zbliżają się terminy ważności mojej bazy kremowej, oraz maseł,  wosku pszczelego i kolagenu. W efekcie końcowym chciałam otrzymać mocno nawilżający balsam do ciała.


Baza kremowa



Bazę kremową zakupiłam w sklepie Goremi. Wybrałam wersję hydrofilową. Składu na stronie nie było, ale gdy napisałam e-mail z prośbą o podanie składu, takowy otrzymałam.


Skład mnie skutecznie zniechęcił do stosowania zrobionego kremu na twarz, ponieważ nie wiem ile dokładnie % jest parafiny, w sumie tylko to mnie zniechęciło. Reszta składu to emulgatory na początku, rozpuszczalnik, sorbitol, wosk pszczeli, gliceryna, silikon, zagęszczacze, oraz konserwanty - parabeny.

Baza ma gumowatą konsystencje, biały kolor oraz prawie nikły zapach, jakby trochę wosku pszczelego.


Krem/Balsam nr 1


Składniki (na 50 g kremu):



1. Baza kremowa 25% - 12,5 g
2. Faza tłuszczowa A 25% - 12,5 g
  • Wosk pszczeli 3% - 1,5 g
  • Masło Shea 7,5% - 4,25 g
  • Masło kakaowe 7,5% - 4,25 g
  • Olej ze słodkich migdałów 5% - 2,5 g
3. Faza wodna 50% - 25 g
  • Mocznik 5% - 2,5 g
  • D-panthenol 2% - 1 g
  • Gliceryna 5% - 2,5 g
  • Wit. B3 2% - 1 g
  • Allantoina 0,5% - 0,25 g
  • Sól z Morza Martwego 1% - 0,5 g
  • Woda destylowana 17,25 g
4. Faza C
  • Kolagen 2% - 1 ml
  • Olejek pomarańczowy – 1 kropla


Przygotowanie



Najpierw odmierzyłam składniki. Następnie podgrzałam fazę tłuszczową w zlewce szklanej wstawionej do garnka z wodą. W między czasie lekko podgrzałam również odmierzoną bazę kremową i fazę wodną. Faza tłuszczowa musiała być cały czas dość ciepła, ponieważ wosk pszczeli szybko tężeje w temp. pokojowej, więc dodałam ją taką do bazy kremowej. Krem natychmiast się zważył… Postanowiłam to podgrzać aby się połączyło wszystko, ale było jeszcze gorzej. Więc odstawiłam miksturę na bok, i biegłam po moje mieszadełko, co prawda jest okropne bo ma bardzo małą moc i praktycznie zatrzymuje się przy najmniejszym oporze. Gdy wróciłam, o dziwo masa zaczęła się łączyć! Podekscytowana zaczęłam je mieszać łyżeczką, ale i tak postanowiłam je wymieszać choć trochę mieszadełkiem. Zaraz dodałam fazę wodną w porcjach, cały czas intensywnie mieszając. Wszystko się ładnie połączyło. Gdy masa ostygła, dodałam składniki fazy C, czyli kolagen i olejek pomarańczowy.


Krem ma zapach wosku pszczelego z odrobiną pomarańczy. Ma kolor lekko beżowy. Konsystencja kremu ustaliła się na gęstą.



Jest to typowo krem tłusty, czyli mocno emolientowy i odżywczy balsam. Bardzo trudno się wchłania, pozostawia tłusty film, i o ile na rękach i stopach, po jakiś 10 minutach wchłania się, tak na reszcie ciała przez długi czas jest tłusta warstwa. Krem nie nadaje się jako balsam do ciała. Nadzieje widzę jako krem do rąk lub do stóp, a już najlepiej w okresie zimowym.


Zakładane działanie kremu :

- odżywcze – masło Shea, kakaowe, sól z Morza Martwego
- regenerujące – wosk pszczeli , sól z Morza Martwego
- zmiękczające - mocznik
- nawilżające - gliceryna, oleje, Wit. B5,
- antyoksydacyjne - Wit. B3
- uelastyczniające - kolagen
- antycellulitowe - kolagen, olejek pomarańczowy
- energetyzujące - olejek pomarańczowy
- łagodzące - allantoina


Działanie (moja opinia)

Krem używałam przez około tydzień do stóp i dłoni na noc. Tak jak wspomniałam krem trudno się wchłaniał. Natomiast po użyciu dłonie i stopy były jedwabiście gładkie i miękkie, ).

Krem miał umiarkowane działanie regenerujące, skóra na nogach i rękach została delikatnie zregenerowana.


Opinia pierwszej testerki (mojej mamy)

Najpierw testowała pierwszą wersje kremu, która właściwie różniła się ilością wosku i maseł.

Spostrzeżenia po 3-4 użyciach na twarzy oraz 5-6 na szyi i dekolcie:
- zmarszczki mimiczne są mniej widoczne, spłycone
- mniej widoczne, rozjaśnione przebarwienia
- krostki oraz inne zmiany zniknęły(np. oparzenie)
-
Jednym słowem, mama jest zachwycona :)

Opinia testera nr 2 (po 3-4 użyciach na twardych podeszwach stóp):
-zmiękczenie zauważalne, ale niezbyt duże


Krem do stóp zmiękczająco - złuszczający – 15% mocznik , 5% kwas mlekowy


Zdobywając doświadczenie podczas wykonywania poprzedniej wersji kremu na bazie kremowej, postanowiłam nanieść pewne poprawki w składzie kremu.

Kolejny krem miał być do stóp, więc postanowiłam nie dodawać wosku pszczelego oraz zmniejszyć fazę tłuszczową, żeby krem lepiej się wchłaniał. Krem także różnił się dwoma składnikami: mianowicie olejkiem lawendowym oraz kwasem mlekowym.



1. Baza kremowa 30% - 15g
2. Faza tuszowa A 20% – 10g
  • Masła 10% - 5g
- masło kakowe 5% - 2,5g
- masło Shea 5% -2,5g
  • Olej ze słodkich migdałów 10% - 5g
3. Faza wodna B – 50% - 25g
  • Mocznik 15% - 7,5g
  • Kwas mlekowy 5% - 2,5g
  • Gliceryna 5% - 2,5g
  • Wit. B3 2% - 1g
  • Wit. B5 2% - 1g
  • Sól z morza martwego 1 % - 0,5g
  • Allantoina 0,5% - 0,25g
4. Faza C
  • Kolagen 1% - 0,5g
  • Olejek lawendowy – 3 krople
  • Skrobia ziemniaczana – pół łyżeczki


Wykonanie

Bardzo podobne jak do poprzedniego kremu. Najpierw wszystkie fazy odmierzam w osobnych naczyniach. Następnie podgrzewam lekko tłuszcze aż do rozpuszczenia maseł. Dodałam je do bazy kremowej. Sytuacja się powtórzyła, więc podgrzałam całość lekko i obie substancje się połączyły.

Następnie gdy upewniłam się, że składniki fazy wodnej się dokładnie rozpuściły, dodałam je do tłuszczy i bazy. Całość wymieszałam. Gdy krem wystygł , dodałam kolagen oraz olejek lawendowy. Krem był bardzo rzadki, natomiast po kilkunastu minutach lekko stężał ( masła ), ale nadal wydawał mi się za rzadki.

Po pierwszym posmarowaniu wierzchu dłoni, byłam zachwycona, ale postanowiłam dodać pół łyżeczki mąki ziemniaczanej (skrobia), i wtedy konsystencja kremu była cudownie AKSAMITNA!


Zakładane działanie:

- złuszczające, zmiękczające – mocznik, kwas mlekowy
- nawilżające - masła, gliceryna, olej, Wit. B5
- odżywcze - kolagen, sol z MM
- regenerujące - sól Morza Martwego, mocznik, kwas mlekowy
- antyoksydacyjne - Wit. B3
- antybakteryjne i odświeżające - olejek lawendowy, sol z MM, kwas mlekowy, mocznik


Opinia testera (po 11-12 użyciach):
- skóra jest tylko trochę zmiękczona
- działanie mniejsze niż kremu nr. 1.


Byłam lekko zawiedziona działaniem kremu, mimo iż sama go nie przetestowałam, ani nikt więcej. Możliwe, że sam krem nie jest w stanie za dużo zdziałać, i trzeba działać mechanicznie na twarde podeszwy stóp. Może były one za twarde jak na 12 użyć. Może też brak wosku pszczelego, jak zaznaczył Tester.

Pozostaje mi na przyszłość dodać wosku pszczelego oraz rozszerzyć grono testerów.


Balsam nr 2


Na 50 g balsamu:

1. Baza kremowa 30% - 15 g
2. Faza tłuszczowa A 20% - 10 g
  • Wosk pszczeli 2% - 1 g
  • Masło Shea 2,5% - 2,5 g
  • Masło kakaowe 2,5% - 2,5 g
  • Olej ze słodkich migdałów 8% - 4 g
3. Faza wodna 50% - 25 g
  • Mocznik 5% - 2,5 g
  • D-panthenol 2% - 1 g
  • Gliceryna 5% - 2,5 g
  • Wit. B3 2% - 1 g
  • Allantoina 0,5% - 0,25 g
  • Sól z Morza Martwego 1% - 0,5 g
  • Woda destylowana 17,25 g
4. Faza C
  • Kolagen 2% - 1 ml
  • Olejek pomarańczowy – 3 krople


Podział procentowy faz postanowiłam zrobić bardzo podobny do kremu zmiękczającego do stóp, postanowiłam jednak dodać wosku pszczelego ale tylko 2%, natomiast proporcje fazy wodnej zostawiłam bez zmian.

Ponadto balsam postanawiam przygotować, dodając fazy w odwrotnej kolejności. I to był duży błąd, bo oprócz tego, że wszystko łącznie ze mną było w fazie tłuszczowej, to gorzej mieszały się fazy, oraz po kilku dniach wosk pszczeli gdzieniegdzie się krystalizował.

Działanie

Kremem posmarowałam cale ciało…i od razu poczułam, że proporcje są idealne! Balsam ponownie pachnie woskiem pszczelim z nutą pomarańczy. Balsam ma bardzo podobną konsystencje, lekko stalą. A co najważniejsze balsam pięknie się wchłania, w ciągu kilkunastu sekund, ale nie do suchości, postawia idealną warstwę okluzyjna na powierzchni skory. Po kilkunastu minutach zapach pomarańczy ucieka natomiast pozostaje zapach wosku.

Nałożony na dopiero co ogoloną skórę szczypie, ale to za pewne skutek dodania soli z Morza Martwego.

Po tej przygodzie z własno-robionymi balsamami do ciała jestem skłonna sadzić, że częściej będę po nie siegać.


Serum bezolejowe - wersja IV

Tutaj nawiązuję do postu o serum bezolejowym. Przedstawiłam tam trzy wersje:
http://biochemiakosmetyczna.blogspot.com/2013/04/diy-serum-bezolejowe-nawilzajace-kilka.html

Niedawno postanowiłam je lekko zmodyfikować, na plus oczywiście.

Składniki:



  • kwas hialuronowy 32%
  • ekstrakt z arniki 6%
  • kompleks z algami morskimi 8%
  • wit. B3 5%
  • mocznik 2%
  • gliceryna 2%
  • alantoina 0,5%
  • sól z Morza Martwego 1%
  • hydrolat oczarowy do 100%

Jak widać mocno zaszalałam z ekstraktami. Postanowiłam dodać ich dużo więcej, ponadto zwiększyłam ilość wit. B3 oraz dodałam sól z Morza Martwego.

Dlaczego tak zrobiłam?

Po pierwsze, bo mogę, podane widełki procentowe były dość niepraktyczne, a patrząc po przepisach ilości ekstraktów dochodziły do 12%! Oczywiście wydaję mi si to lekką przesadą. Ale uważam, że aby ekstrakty zadziałały w widoczny sposób trzeba ich wlać nieco więcej.

I tak, nadal pozostałam przy ekstrakcie z arniki, który to ma likwidować moje cienie pod oczami.
Ponadto dodałam zakupiony ostatnio kompleks z 5 algami morskimi.
Ekstrakt można dostać w dwóch sklepach: Calaya oraz e-naturalne, ceny wąchają się od 3,90 zł do 4,40 zł za 10 ml. Różnią się one nieco składem.
Kompleks z e-naturalne jest na bazie glikolu propylenowego.
INCI: Propylene Glycol, Aqua, Fucus Vesiculosus Extract, Laminaria Digitata Extract, Spirulina Maxima Extract, Porphyra Umbilicalis Extract
W kompleksie znajdziemy algi: Fucus, Laminaria, Spirulina oraz Nori. Podobno w składzie są też algi brunatne (tak wynika z opisu na stronie ) ale w składzie ich nie ma. Nie wiem gdzie jest błąd.

Działanie:

Przede wszystkim antycellulitowe, regenerujące, ale także przeciwzapalne, i odżywcze. Algi posiadają szereg minerałów oraz witamin, a także jod aminokwasy.

Więcej:
http://www.e-naturalne.pl/pl/p/Kompleks-morski-z-algami/205

Do serum wrzuciłam także moją ukochaną sól z Morza Martwego, o niej rozpisywałam się tutaj:
http://biochemiakosmetyczna.blogspot.com/2012/09/wzbogacamy-gotowce-cz-ii-sol-z-morza.html

Czyli kolejne działanie przeciwzapalne, regulujące wydzielanie sebum oraz dodatkowe mineralki.

Dla większego działania antyoksydacyjnego zwiększyłam udział % wit. B3.
Zmniejszyłam ilość kwasu hialuronowego oraz zwiększyłam gliceryny.

Efekt

Serum nadal ma lejącą, śliską konsystencje. Dobrze się rozprowadza. Zapach intensywniejszy, głównie czuć algi. Kolor także lekko brązowy.
Działanie podobne do poprzedniego serum, ale pozostaje fakt iż skórze dostarczane są większe ilości minerałów oraz witamin.



13 komentarzy:

  1. kiedyś robiłam balsamy do ciała na bazie kremowej, ale wg mnie się nie opłaca, bo trzeba składników aktywnych dać dosyć sporo. Wolę kupić jakiś zwykły prosty balsam i go podrasować..
    a co do łączenia faz i bazy kremowej, to wg mnie powinny one mieć mniej więcej identyczną temperaturę. Ja jak kręcę swoje własnoróbki to fazy trzymam tyle samo w kąpieli wodnej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy tak do końca się nie opłaca, z ciekawości mogę zrobić kosztorys przykładowy :P
      A fazy też trzymam w kąpieli, ale i tak częstą mają jakiś problem, żeby połączyć się xd

      Usuń
    2. metoda prób i błędów i będzie gites;) mi najbardziej pasują np kremy z emulgatrem MGS. Wychodzą zwarte emulsje, nic się nie rozwarstwia i łączenie faz też jest ok.

      Usuń
    3. Właśnie niedługo będę próbować emulgator MSG, ale czytałam że może zapychać pory, a ja mam do tego tendencje, i sama nie wiem czy warto zrobić krem do twarzy. Po drugie ten emulgator nie znosi niskich pH, co też jest minusem, np. przy wprowadzaniu kwasów. Zobaczę w sumie.

      Usuń
    4. to byś musiała wypróbować czy cię zapycha, ja nie mam tendencji i bardzo rzadko mam jakiekolwiek niespodzianki. Wśród osób którym robiłam jakieś kosmetyki na tym emulgatorze nikt nie mówił o zapychaniu:):)
      a co do pH zacytuję za ZSK: Trwałe emulsje przy pH 3.5 - 8.5 - idealnie nadaje się do kremów z kwasmi AHA - właśnie pamiętałam że ma szeroki zakres więc nie widzę przeciwwskazań;) Ja kwasy to chyba bardziej wolę w wersji toników - na dniach będę pisać o PHA, uwielbiam go przy mojej naczynkowej cerze:)

      Usuń
    5. Teraz dopiero widzę, że pisałyśmy o dwóch rożnych emulgatorach. Ja pisałam o monostearynianie glicerolu, i sama zrobiłam skrót od nazwy XD
      A Ty pisałaś o innym i już wiem o jakim. W każdym razie ja posiadam ten pierwszy, i tak jak pisałam nie nadaje się do wprowadzania kwasów. Mam tez w zanadrzu GSC + alkohol cetearylowy. W nich widzę nadzieje na kremy do mojej cery :)

      Usuń
    6. hehe to się dogadałyśmy;)
      Warto próbować różne kompilacje i testować co nam najlepiej służy, każdy ma inną cerę i na każdego inaczej działają dane składniki..
      Kręć swoje własnoróbki a ja z chęcią poczytam o nowych wyrobach, może coś podpatrzę dla siebie:D

      Usuń
    7. Mam duszę eksperymentalną, więc pewnie nie raz poddam się rożnym testom moich kremów :P

      Usuń
  2. Podziwiam Cię, że to wszystko ogarniasz. Ja kiedyś nawet miałam ambitny plan ogarnięcia tego wszystkiego, ale jak przeczytałam w "przepisie" o emulgatorach, fazach tłuszczowych, jakichśtam innych.. poczułąm się mega głupia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się czułam głupia, ale bardzo chciałam to wszystko ogarnąć, więc czytałam książki biochemiczne, artykuły oraz porady osób mądrzejszych ode mnie :) Po prostu dokształcam się we własnym zakresie.

      Usuń
  3. Nie dla mnie takie coś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej;) Fajny blog ;) Może obserwacja?? Zapraszam Cię na mojego nowego posta, pozdr :*

    http://fashion-crown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, po recepturze kosmetycznej i przygotowanych przez mą osobę kremach, którymi nie uraczyłabym hmmmm nikogo, nawet się za takie rzeczy nie borę ;-D Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Biochemia kosmetyczna , Blogger