DIY oraz moja pielęgnacja zimowa



W zimie jak to zwykle ma miejsce, dołączam do pielęgnacji mocniejsze kwasy. Tym razem wypróbowałam połączenia kwasu kojowego z witaminą C, wróciłam do kwasu mlekowego i zaserwowałam sobie bardziej skoncentrowane serum z kwasem mlekowym oraz serum z kwasem migdałowym, a także ukręciłam pseudo-krem na bazie włókien pomarańczowych.
W zimie ograniczyłam mocno pozostałe produkty do pielęgnacji, np. zrezygnowałam właściwie z toniku (czyli m.in. z olejku z drzewa herbacianego, który był głównym składnikiem moich toników), serum z glukonolaktonem oraz roll-onu pod oczy. Ponadto kwasy także nie używałam zbyt regularnie. Właściwie stały punkt w pielęgnacji zimowej to 2 razy dziennie mydło Aleppo, 2 razy w tygodniu peeling Savon Noir + gąbeczka oraz co drugi dzień krem Isana Men. W związku z tą minimalistyczną pielęgnacją jestem mile zaskoczona, iż udało mi się przetrwać zimę oraz wiosnę bez większych problemów z cerą. Wyciągnęłam, więc następujące wnioski: 1) minimalistyczna pielęgnacji mi służy; 2) moją cerę w ryzach trzyma antybakteryjne mydło Aleppo oraz regularny peeling a także lekkie nawilżanie; 3) Nie potrzebuję intensywnej terapii kwasami, a jedynie doraźne ich stosowanie.


Peeling z kwasem migdałowym 15 % oraz 25 %

Już jesienią zaczęłam przygodę z kwasami, miałam w planach wiele testów. Mój pomysł jest nieco autorski, gdyż nie znalazłam podobnego przepisu oraz nie jestem pewna czy jest on prawidłowy. Właściwie różnica polega głównie na dodaniu zamiast zwykłego spirytusu - spirytusu salicylowego 2%. W związku z tym podkręca to działanie kwasów o dodatkowy kwas - salicylowy. W każdym razie ja przeżyłam, a właściwie moja twarz, ale wiem także, iż moja twarz jest pancerna i mało którego kwasu się boi :p
Zaczęłam delikatnie od stężenia 15%, przygotowując 5 ml roztworu:

  • kwas migdałowy 15 % - 0,75 ml
  • spirytus salicylowy ok 25 % - 1,25 ml
  • woda destylowana do 100% - 3 ml
Standardowa procedura przy stosowaniu peelingów kwasowych to zabezpieczenie wrażliwych miejsc jak skóra wokół oczy oraz usta grubszą warstwą tłustego kremu, te twardsze z Was mogą przed nałożeniem kwasu dla wzmocnienia efektu przetrzeć twarz wódką (zastosowałam tę opcję). Serum nakładałam pędzelkiem ( ja wykorzystałam nieużywany pędzelek do makijażu ). W zależności także, można nałożyć jedną warstwę lub kilka w odstępach czasowych. Na pierwszy raz polecam nałożyć jedną warstwę uważając na wrażliwe miejsca, resztę można nałożyć na inne problematyczne miejsca jak dekolt czy plecy. Na pierwszy raz także polecam nie trzymać dłużej kwasu niż 2 minuty, ale to juz zależy od Waszej wytrzymałości, mnie lekko piekło czoło, reszta nie. Po upływie czasu kwas neutralizujemy - zmywamy twarz np. mydłem, u mnie Aleppo. Następnie standardowa procedura po myciu twarzy - tonik, krem, ale po kwasie najlepszy jest trochę tłustszy krem nawilżający, gdyż nie wiemy jakiego efektu złuszczania mamy się spodziewać. Po jakimś czasie jak znowu odczujemy, że skóra jest ściągnięta ponawiamy aplikację kremu. Obserwujemy skórę prze następne kilka dni, i nie używamy na razie żadnych kwasów!
Efekty u mnie były bardzo fajne oraz brak skutków ubocznych: skóra była bardzo gładka, bardzo delikatne złuszczanie zauważyłam jedynie na brodzie, 

Po około 2 tygodniach zastosowałam większe stężenie, - 25 %, ponieważ uznałam, że moja skóra za mało zareagowała na kwas. Proporcje spirytusu nieznacznie zwiększyłam, ale głównie zwiększyłam ilość kwasu migdałowego. Ta wersja serum od razu zaczęła mnie piec, ale wytrzymałam do 2 minut i szybciutko zmyłam kwas. Po zmyciu skóra nadal mnie piekła znowu na czole najbardziej. Efekty podobne do wersji 15 %. Na tym zakończyłam peelingi z kwasem migdałowym. Natomiast przy większych problemach z cera powinno się stosować serie peelingów co ok 2 tygodnie, wtedy dopiero widać znaczne rezultaty.



Serum z 2 % kwasem kojowym oraz 15 % witaminą C

Na wstępie napisze kilka ważnych informacji o kwasie kojowym, gdy z jest to świetny kwas na przebarwienia i rozjaśnienie cery, ponadto działa antybakteryjnie oraz antyrodnikowo.
Kwas kojowy uzyskiwany jest jako produkt uboczny metabolizmu grzybów gatunku Aspergillus oryzae. Firmy kosmetyczne stosują najczęściej kwas powstały jako produkt uboczny fermentacji ryżu w produkcji japońskiego wina ryżowego, czyli sake.

Usuwa przebarwienia poprzez inhibicję tyrozynazy, enzymu biorącego udział w procesie tworzenia melaniny.

Testy kliniczne wykazują 75% bardzo dobrych i dobrych rezultatów po stosowaniu 2 razy dziennie przez 5 tygodni. Działanie kremu widoczne jest już po kilku użyciach.
Składniki:

  • kwas kojowy 2 %
  • witamina C 15%
  • gliceryna 5%
  • woda różana do 100%

Serum przygotowuje się bardzo łatwo, wszystkie składniki bardzo łatwo i szybko rozpuszczają się w wodzie, za co wielki plus dla kwasu kojowego. Jak to się ma w przypadku wit. C w postaci kwasu askorbinowego, polecam robić nie duże porcje serum na kilka dni, max tydzień i koniecznie trzymać w lodówce. Ponadto oczywiście wit. C polecana jest na noc, gdyż szybko ulega utlenieniu. Do serum można dodać inne składniki, np. kwas HA, ja wybrałam minimalizm w tej kompozycji, ponieważ wit. C jest bardzo wybredna.
Serum stosowałam na noc co drugie dzień przez około miesiąc pod krem, na twarz, szyje, dekolt oraz resztę wmasowywałam w dłonie (a co, tez im się należy :)). Jestem zadowolona z działania serum, mimo, iż zdecydowałam się tylko na 2% stężenie kwasu kojowego. Serum nie wysusza zbytnio skóry, oraz spełnia swoje zadanie i delikatnie rozjaśnia cerę


UWAGA! Raczej nie polecam tego serum pod oczy, gdyż cienka i wrażliwa skóra wokół oczu może źle na nie zareagować. Ponadto kwas kojowy może powodować alergie, warto najpierw zrobić próbę uczuleniową na dłoni.


Serum z 6 % kwasem mlekowym 

Procedura oraz produkt finalny podobny do przedstawionego przeze mnie toniku z 8 % kwasem mlekowym, wtedy też przedstawiałam najważniejsze funkcje tego kwasu. Różnica jest w stężeniu oraz nieregulowaniu finalnego pH.

Składniki:

  • kwas mlekowy 90 % ok 6 %
  • gliceryna 3 %
  • woda różana
Skład jest jeszcze prostszy niż poprzednie serum, i tyle wystarczy. Serum można dłużej przechowywać w lodówce, iż ma niskie pH. Stosowałam profilaktycznie w celu lekkiego złuszczenia naskórka, efekty nie były spektakularne, czego się mogłam spodziewać po tonikowej wersji. Przy nakładaniu kwas lekko piekł, zwłaszcza przy drobnych rankach i otarciach. 

UWAGA! Stężenie serum oraz fakt , iż nie było regulowane pH, mogą nie być dobre dla początkujących, a także dla cienkich i wrażliwych skór. Wtedy polecam albo zmniejszyć stężenie, albo zmniejszyć pH roztworu (np. wodorowęglanem sodu - soda oczyszczona) lub nałożyć tylko na kilka minut a następnie zneutralizować kwas, najlepiej mydłem, lub roztworem z sodą.



Zielony "krem" na bazie włókien pomarańczowych

Potrzebowałam na noc kremu lekkiego, odżywczego i nieco antytrądzikowego. Nie mam w swojej kolekcji składników typowo przeznaczonych do mojej cery, ale część z nich ma lekkie działanie przeciwbakteryjne. Lekki krem zapewnił mi pseudo emulgator - włókna pomarańczowe oraz 20 % fazy tłuszczowej.

Składniki:
Faza olejowa 26,5 %:

  • olej słonecznikowy 20%
  • tlenek cynku 2 %
  • glinka zielona 2 %
  • guma ksantanowa 0,5 %
  • włókna pomarańczowe 2 %
Faza wodna:
  • gliceryna 3 %
  • kwas HA 5 %
  • wit. B3 3 %
  • wit. B5 3 %
  • kolagen z elastyną hydrolizowany 5 %
  • sok z młodego jęczmienia 2 %
  • ekstrakt z winogron 1 %
  • sól z MM 1 %
  • naturalny konserwant 0,5 %
  • woda destylowana do 100 %



Krem robi się bardzo łatwo, wystarczy w osobnych naczyniach przygotować dwie fazy. W fazie olejowej trzeba stopniowo dodawać włókien oraz gumy ksantanowej, starając się cały czas mieszać, aby nie powstały grudki. Następnie przelewamy fazę olejową do wodnej, można robić to stopniowo, także cały czas mieszając. Po tym już tylko mieszamy cały czas aż substancja zgęstnieje. U mnie się to prawie nie stało, ale już nie chciałam dodawać więcej gumy ksantanowej, bo wiem, że wiąże się to z bardzo śliską konsystencją gotowego produktu. 


Gotowy krem przelałam do butelki z pompką po serum jedwabnym Joanna. O ile konsystencja była tak rzadka, że każde naciśnięcie pompki powodowało wystrzelenie kremu, to w bardziej sprzyjających warunkach pompka jest idealnym rozwiązaniem. Krem muszę przed każdym użyciem wstrząsnąć, ponieważ składniki aktywne potrafią osiąść na dnie. Niestety włókna nie są idealnym emulgatorem, ale dla nie wymagających i skłonnych do zapychania cer będzie idealny. Następnym razem zwiększę udział włókien.


Krem stosuję co drugi dzień od około miesiąca. Zapach ma neutralny, konsystencja jak wspomniałam bardzo rzadka, jest także dość śliski przy aplikacji, ale mimo to szybko się wchłania. Dodałam olej słonecznikowy, ponieważ czytałam, iż jest jednym z mniej szkodzących cerom skłonnym do zapychania, ale mimo to jestem skłonna stwierdzić, iż nieco pogorszył stan mojej skóry, co prawda nieznacznie, więc może być to kwestia zmniejszenia udziału oleju w kremie.

Ponadto bardzo fajnie nawilża, ale jest to lekki krem, więc super nawilżenia od niego nie oczekiwałam i nie wymagałam. Jak czułam, że mam za mało nawilżoną twarz, nakładałam kolejną warstwę.



 Od maja zaczęłam częstsze używanie filtra, a także zaprzestanie stosowania kwasów na noc, na korzyść mojego ulubionego serum z glukonolaktonem na dzień oraz serum z witamina C na noc. Ponadto wrócę do toniku z olejkiem herbacianym dla wzmocnienia efektu a także rozpieszczę się trochę i znowu zrobię roll-on kofeinowy :)


Linki do wymienionych w poście DIY-mazideł oraz ulubionych produktów:
serum z glukonolaktonem, roll-on kofeinowy filtry Ziaja SPF 50+, Iwostin SPF 25 krem Sensitive Isana Men

6 komentarzy:

  1. Nigdy sama nie robiłam tak kosmetyków i podziwiam tych co to robią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to nie takie trudne, jak widać czasem wystarczą 2-3 składniki i mamy kosmetyk :) zachęcam gorąco

      Usuń
  2. Ja kwasów jeszcze nigdy nie używałam, nie czuję takiej potrzeby :) Ale serum z witaminą C owszem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. widziałam, że kiedyś kupiłaś szampon koloryzujący z Joanny , gdzie go można dostać ? i jaki efekt ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kupiony już ponad 2 lata temu nie zdecydowałam się na szampon, ale używałam szamponetki, bo w razie złego efektu zmyje się. Obydwa kupiłam w drogerii Jasmin. Szamponetka ciemny blond, faktycznie wyraźnie przyciemniła jasne włosy, dało mi to ogląd jak włosy będą wyglądać moje naturalne szaraczki :P Zmywała się w miarę wolno. pozdrawiam

      Usuń

Copyright © 2014 Biochemia kosmetyczna , Blogger